Miejski portal informacyjny:
Tarnowskie Góry, Kalety, Miasteczko Śląskie, Radzionków, Krupski Młyn

Po przejściu do finału kulinarnego show tarnogórzanka przeżywa nalot wirtualnych, ale i rzeczywistych fanów.

- Życzeń, słów otuchy i gratulacji jest tak wiele, że o odpisywanie na nie poprosiłam siostrę – mówi Maria Ożga, która we wczorajszym, marokańskim odcinku kulinarnego show dostała się trzyosobowego finału.

Przypomnijmy: do rywalizacji w blisko 50-stopniowym upale stanęła czwórka półfinalistów. Po przygotowaniu przystawki i dania głównego w finale była już Beata Śniechowska (dostała się tam awansem po znakomitym ugotowaniu kuskusu) oraz Diana Volokhowa. Pani Maria w ramach dogrywki stanęła do ostatniej konkurencji z Charlesem Daigneaultem. Warunkiem udziału w finale było przygotowanie dobrego, marokańskiego deseru i to tarnogórzanka – dzięki swoim ciastkom - wygrała tę konkurencję.

- Oglądając nagrany w upale program w domu zrobiło mi się słabo – jakbym przeżywała to wszystko jeszcze raz – przyznaje nasza „Księgowa w Kuchni”. Ostatni odcinek, jak wszystkie poprzednie, mieszkająca w Starych Tarnowicach oglądała razem z rodziną. Tak samo ma być z finałem. 

Trzynasty, kolejny szczęśliwy odcinek MasterChefa pokazał panią Marię od strony prywatnej i bardzo emocjonalnej.

 - Wszyscy się popłakaliśmy – mówi tarnogórzanka, która wczoraj grubo po północy odbierała jeszcze telefony. Dziś, w ramach relaksu, jak gdyby nigdy nic poszła do pracy.

- Tam jest przynajmniej porządek i przewidywalność - śmieje się najsłynniejsza w Polsce gotująca księgowa, która czeka teraz bardzo gorący tydzień.

Co ugotuje w niedzielnym, „babskim” finale i – co najważniejsze - czy wygra?

- Nie mogę powiedzieć,  zdradzę tylko, że organizatorzy znowu nas zaskoczą – tłumaczy dodając, że obecnie stara się nawet nie zbliżać do domowej kuchni.

- Znowu wyjdzie z tego jakieś zamieszanie – żartuje.